Skansen kolejowy w Pyskowicach

Moje drugie podejście do tego miejsca. Za pierwszym razem nie udało mi się trafić. Za drugim razem jak widać po zdjęciach – trafiłem. 🙂

Para buch, nogi w ruch

Postanowiłem odwiedzić skansen kolejnictwa drugi raz, tylko tym razem lepiej się przygotować do tego spotkania. Znalazłem numer telefonu, pod którym umówiłem się na wizytę w weekend. (Udało się sms dogadać). Jak się dowiedziałem można w każdy weekend po godzinie 12 odwiedzić to miejsce. (Jednak warto przed wyruszeniem umówić się na wizytę).
Przyszła umówiona sobota i ruszyliśmy do Pyskowic.

Auto zaparkowaliśmy na dużym placu betonowym na przeciwko ruin lokomotywowni. Zeszliśmy w stronę drogi asfaltowej i poszliśmy w prawo w stronę tunelu. (Początkowy odcinek trzeba uważać ponieważ nie ma chodnika, w samym tunelu już chodnik jest). Pokonaliśmy pierwszy tunel i po prawej stronie pojawiły się schody z niebieską balustradą. Ruszyliśmy w górę. Trasa wydeptana więc łatwo jest podążać w odpowiednim kierunku. Mijamy budynek, który kiedyś był chyba dworcem.

Kawałek dalej przechodzimy przez obrotnicę albo to co z niej zostało i docieramy do ruin lokomotywowni.

Budynki nie są „szczelnie” zamknięte więc można zajrzeć do środka ale robi się to na własne ryzyko o czym informują co jakiś czas odpowiednie tabliczki i napisy. Przeszliśmy przez obrotnicę na drugą stronę i doszliśmy do końca ścieżki. Przed samym płotem skręcamy w prawo.

Dojście do skansenu

Cel wycieczki na wyciągnięcie ręki.

Na końcu ścieżki są schody (trzeba ostrożnie po nich chodzić). Będąc na dole skręciliśmy w lewo. Wzdłuż płotu widzieliśmy już tabor kolejowy cel wycieczki skansen kolejowy w Pyskowicach coraz bliżej. Chęć szybkiego dotarcia do celu zwyciężyła i wybraliśmy, jak się później okazało trudniejszą drogę dojścia. Na końcu płotu „wspięliśmy” się na murek i dotarliśmy. Od razu zostaliśmy miło przywitani przez pracowników tego miejsca. Pozwolili się porozglądać i zadawać pytania, na które bardzo chętnie odpowiadali. My osobiście ruszyliśmy na zwiedzanie każdego toru, na którym stoją zarówno wagony jak i lokomotywy. Nie ma co ukrywać nie są one w najlepszym stanie. (Z tego co się dowiedzieliśmy te w lepszym stanie są w innym miejscu. Bezpieczniejszym dla samych maszyn i bardziej przyjaznym). Każdy z tych pojazdów ma swoją historię, o której można dowiedzieć się podczas zwiedzania i słuchania pracowników skansenu.

Skansen kolejowy w Pyskowicach
Parowóz od środka

Po zwiedzaniu przejechaliśmy się dość spory kawałek (około 700 metrów) drezyną napędzaną siłą rąk. Trasa wiedzie lekko z górki więc przyjemnie ale powrót pod górkę. Wtedy musieliśmy troszkę więcej siły włożyć aby wrócić. 🙂 Podróż drezyną przebiegała w towarzystwie jednego z opiekunów tego miejsca, który opowiadał o poszczególnych eksponatach i historiach z nimi związanymi m.in. w jakim filmie można spotkać parowóz przez nich odnowiony.

Oprócz maszyn pod gołym niebem są też schowane „pod dziurawym dachem”, które są w lepszym stanie. Obok hali stoją wagony, które przywołały moje lata dzieciństwa. Każdy się chciał taki wagonem przejechać, szczególnie na górze, a dodatkowo wagon pochodzi ze stacji Opole

Podczas rozmowy z osobami, które opiekują się tym miejscem dowiedzieliśmy się jak co jakiś czas rzucane są im podkłady kolejowe pod nogi (parafrazując przysłowie) i ciężko jest mocniej rozwinąć się jeśli chodzi o odrestaurowywanie taboru kolejowego. Plany mają ambitne ale na wszystko jest potrzebna spora ilość pieniędzy. Podczas wizyty można wspomóc stowarzyszenie wrzucając do skarbonki jakiś datek.

Strona stowarzyszenia i FB

Skansen kolejowy w PyskowicachGaleria

powrót